1/04/2014

#5

Dziś troszeczkę inaczej, po babsku - kosmetycznie ;)

Nawiasem mówiąc, ostatnio zastanawiałam się dlaczego w każdym moim poście nawiązuję do pracy. I dotarło do mnie, że poza pracą i snem nie robię ostatnio nic innego. Totalny brak wolnego czasu i życia prywatnego.
P O R A Ż K A

Ad rem
Przedstawiam Wam mojego serdecznego przyjaciela, którego poznałam dosyć niedawno, ale od razu się pokochaliśmy i zostaliśmy parą nierozłączną.

Krem do rąk z ekstraktem z bawełny - [moja ukochana] Ziaja



"Intensywna ochrona skóry rąk narażonych na częsty kontakt z detergentami oraz wrażliwych na wiatr, mróz, zmiany temperatury. 
Działanie: 
- wzmacnia funkcje ochronne naskórka 
- wygładza i uelastycznia skórę dłoni 
- likwiduje uczucie szorstkości."

Tyle od producenta. A teraz ode mnie.

Szukałam kremu do rąk do pracy [a jakżeby inaczej...], przy czym kierowałam się głównie ceną, bo zużywamy go z dziewczynami w ilościach hurtowych.
Znalazłam go w Hebe, kosztował mnie całe 3,99 i muszę stwierdzić, że to było najlepiej wydane 3,99 w ciągu ostatnich tygodni.
Moje ręce są w ciągłym kontakcie z wodą, chemią gospodarczą i niestety z nożem [mówiłam już, że mam na drugie imię pierdoła?]. Taka kombinacja skutkuje tym, że łapki me są pociachane, przesuszone i szorstkie. Ten krem idealnie sprawdza się u mnie bo:
-całkiem przyzwoicie nawilża,
-jest neutralny, nie wywołuje pieczenia, swędzenia i nie utrudnia gojenia ran,
-zawiera silikony, co zapewne niektóre z Was zniechęci, ale u mnie jest to na plus, dzięki czemu tworzy warstwę ochronną
-błyskawicznie się wchłania.

Chcę podkreślić, że to nie jest głęboko regenerujący krem, nie nadaje się np. na noc pod bawełniane rękawiczki, czy też na siarczyste mrozy.

Także dziewuszki, jeżeli macie tak samo pracowite rączki jak ja, to z czystym sumieniem polecam!

Udanego weekendu Wam życzę,
buźka!

1/03/2014

#4

Jestem barmanem na tym dancingu... Czyli jak to właściwie jest po drugiej stronie barykady część 2 ;)

W dzisiejszym odcinku - jak skutecznie wkur... zdenerwować barmana.

Gość [bez dzień dobry, pocałuj mnie w dupę czy innego zagajnika, najczęściej krzyczy jeszcze jak obsługuję inną osobę]: Piwo
Ja: No piwo.
G: Nooo tak, piwo.
J: Lubię piwo, dobre jest.
G: Ale ja chcę piwo.
J: Też bym się napiła, ale w pracy jestem niestety.
G: To piwo! [wskazuje palcem na nalewak]
J: Nie tam, ja wolę to drugie.
G: Może mi pani w końcu nalać to piwo?
J: Aaa, to nie można było od razu pełnym zdaniem [i z bananem na japie nalewam piwo]

My nie jesteśmy automatami ani pieskami którym wydaje się polecenia, a one posłusznie reagują na proste komendy. My też jesteśmy ludźmi, nam tak samo jak każdemu innemu należy się szacunek.
Na prawdę, wystarczy głupie dzień dobry, poproszę, dziękuję i kawałek uśmiechu - to uprzyjemni Wam wizytę w knajpie, a nam pracę ;)

G [zazwyczaj kobieta, zazwyczaj podpita, zazwyczaj z kolesiem, który stawia jej drinka]: Poproszę drinka.
J: Jakiego pani sobie życzy?
G: A co mi pani poleciiii?
J: To zależy co pani lubi? Ma być na bazie wódki, czy może innego alkoholu? Ma być bardzo słodki, czy raczej coś orzeźwiającego? Ewentualnie mogę polecić to i to i to, dziś w promocyjnej cenie.
G: No nieeeeeeeeeeeeeeee wieeeeeeeeeem...
Minuta ciszy
G: To może wódeczkę z soczkiem...

Rozumiem, że nie każdy musi orientować się w alkoholach, koktajlach, luz. Ale starajcie się chociaż współpracować z barmanem, sprecyzować, czego oczekujecie od drinka. My nie jesteśmy jasnowidzami.

G: Ale jest pani cudowną kobietą
J: Dziękuję
G: Wyskoczysz gdzieś ze mną? [wtf? przed sekundą byliśmy jeszcze na Pan]
J: Nie, raczej nie.
G: Czemu?
J: Nie mam czasu, ochoty..
G: Ranisz moje uczucia.
I gadka w podobnym klimacie przez kolejne 10-15 minut.

Przychodząc do klubu nie wyrywaj obsługi. A już na pewno nie na taką nędzną gadkę. I nie będąc totalnie pijanym. Ja mam na takich jedno określenie - MĘCZYBUŁY.

G: Dzień dobry, jaką macie najdroższą whisky? [przy słowie najdroższą zaczyna wiać burakiem, ludzie znający się na rzeczy zamawiają najlepszą :P]
J: xxx
G: Ile kosztuje?
J: 60zł
G: To podwójną. Z Colą.

Nie zgrywaj znawcy, bo sam siebie ośmieszasz. Picie drogiej łychy z kolką jest profanacją i jest po prostu śmieszne. To samo tyczy się innych alkoholi, ale akurat łyszka jest tutaj najczęstszym przypadkiem. To wcale nie jest żaden wstyd zapytać barmana jak najlepiej pić dany alkohol, żeby wydobyć z niego to co w nim najlepsze. Nie ma głupich pytań, są głupcy, którzy boją się je zadać ;)


To takie 4 przypadłości, które irytują mnie najbardziej. Może gdyby to nie było nagminne i notoryczne, nie byłoby aż tak denerwujące...



Aaaaaa no i spóźnionego najlepszego w nowym roku! I żebyśmy w końcu wytrwali w naszych postanowieniach!